Thursday 29 August 2013

Narodowy-Anarchizm: Tak To Widzę (National-Anarchism: How I See It)



N-AM - wielu coś gdzieś słyszało, kilku nawet dotarło do materiałów z trzeciej ręki, ale każdy ma już wyrobioną opinię. No bo i jak takowej nie mieć, w końcu wróg puka do drzwi, a może nawet jest już wśród nas. O kim, o czym mowa? National Anarchist Movement.

Czym jest Narodowy Anarchizm? Wolnym zrzeszeniem. Najprościej mówiąc, postuluje tworzenie niedużych społeczności wokół zasad ustalonych przez członków. Wydawałoby się to oczywistością, jednakże nie każdy tak to widzi.

Dlaczego Narodowy Anarchizm? Może dlatego, że dla mnie osobiście jest on kontynuacją innych osobistych wyborów, jest swoistym politycznym agnostycyzmem. Nie, nie wiem co zbawi ten świat. Nie twierdzę, że coś takiego nie istnieje, ale ja tych odpowiedzi nie mam. Szczerze powątpiewam w szanse na istnienie jakiejkolwiek powszechnej szczęśliwości ze względu na naturę ludzką. Mam odpowiedzi dla siebie, i podejrzewam że są tacy którzy się z nimi mogą zgodzić. I chyba o to przede wszystkim chodzi.

Problemem zawsze staje sie słowo Narodowy - National, z tym że w tym przypadku nie chodzi o państwo, ale o wspólnotę, 'natio', plemię. Już dość dawno to do mnie dotarło, słuchając The Ukrainians. Coś tu się nie zgadza skoro na jednej płycie słyszymy utwór opiewający Ukrainę i cover anarchii Sex Pistols a jednak niema dysonansu. Może jednak jest w tym coś więcej. Nie sądzę, że jest jeden anarchizm, a na pewno nie dam sobie wmówić, iż jest to jego obecna, lewicowa wersja.

Oczywiście od razu pojawiają się kontrowersje i próby ekskomuniki, albowiem zadajemy się tu z absolutnym złem, i zacieramy jasne granice tego świata. Tylko, że w tym sedno, że takie właśnie granice, jakie ktoś sobie nakreślił na ideowej mapie niedokładnie przekładają się na rzeczywistość nas otaczającą, a czasami zupełnie uniemożliwiają nam poruszanie się w niej. Lewica i prawica jako terminy odnoszą się do konkretnego kontekstu historycznego i miały swój początek jak i czas rozkwitu, acz, śmiem twierdzić, przestały pomagać w zrozumieniu dzisiejszych realiów politycznych i społecznych.

Jaka była konsternacja węgierskich, wtedy jeszcze nie 'alter', ale antyglobalistów, gdy wraz z nimi pod tym hasłem zdecydowali się iść przedstawiciele ruchów o charakterze nacjonalistycznym. Też poczuwali się do obywatelskiej odpowiedzialności i chcieli zmian (fakt, że z obecnego punktu pomaszerowaliby w zgoła innym kierunku). Jak się można spodziewać, reakcją było oburzenie. Faszyzm w natarciu, powracające widmo i fałszywe intencje politycznych przebierańców pokroju narodowo socjalistycznego czarnego bloku. Ale czy na pewno? Czy poglądy muszą i powinny być uznawane (wręcz przyznawane) ludziom w pakietach? Czy jest jedynie kwestia zachowania integralności i każdy ideowy miks zawiera wewnętrzne sprzeczności, czy też jest to po prostu kwestia zachowania skostniałego monopolu.

O co więc cały ten hałas? O to, że ktoś pozwolił zanegować monolit ideowy. Uzasadnienie dlaczego to my jesteśmy 'ci dobrzy'. Dlaczego należy walczyć z oponentami i dlaczego cel uświęca środki. Przemoc stosowana przez 'naszych' jest zawsze samoobroną, nawet jeśli prewencyjną.

Przykładem tego sposobu myślenia niech będą niedawne wydarzenia w Nowym Yorku. Przedstawicieli NATA-NY (National Anarchist Tribal Alliance) okrzyknięto faszystami i rasistami. Najpierw nie dopuszczono ich do udziału w lokalnej imprezie organizowanej przez środowiska 'alternatywne', a w chwili obecnej na Targach Literatury Anarchistycznej zabroniono rozprowadzania książek związanych z tematyką NA. Czyżby cenzurowanie myśli i monopol na jedynie słuszną drogę tylko mi zalatywał z nieświeża bolszewizmem? Pikanterii sprawie dodaje fakt, że rzeczeni rasiści z NATA-NY mają także kolorowych przedstawicieli, a cała grupka dla przeciętnego polskiego dresa kwalifikowała by się jako lewactwo.

Z doświadczenia mogę powiedzieć, że nawet w tak nastawionej na wielokulturowość (przynajmniej deklaratywnie) społeczności anarcho-hippie-punk, ostatecznie sprowadza się to do żyjących obok siebie grupek, składających się w przeważającej większości z osób o tej samej narodowości, języku i o tej samej tożsamości kulturowej. Czy wynika to z hipokryzji i tendencji sprzecznych z deklarowanymi, czy też, co podejrzewam raczej z negowania naturalnej dynamiki, fakt pozostaje. Czynnik rasowy szczerze mówiąc w ogóle prawie nie wchodzi w grę, albowiem nawet w takim mieście jak Londyn osoby nie białe w środowisku punk, skinhead, hc można na palcach policzyć. Całe zagadnienie zostało rozdmuchane do niebotycznych rozmiarów. Jest tyle istotniejszych problemów niż kwestia rasowa, acz nieustanne ataki powodują, że sama akceptacja opcji separatyzmu stała się głównym tematem toczących się dyskusji. Na facebooku jest osobna podgrupa zajmująca się zagadnieniami permakultury i ekologicznego życia poza systemem. Nikt nie jest tym zainteresowany. Klasyczna dynamika mediów. Zajmujemy się tylko kontrowersją, resztę można pominąć, bo nie podnosi adrenaliny.

W sporach na łamach forów internetowych zwyczajowo nie dochodzi do realnej dyskusji i kończy się na rzucaniu kalumnii. Na ciut wyższym poziomie ludzie zadają sobie na tyle trudu by przewertować łatwo dostępny materiał w wersji angielskiej i cytują co bardziej podejrzane wypowiedzi. Kwestia w tym że zazwyczaj nie korzystają z materiałów źródłowych, tylko stron pokroju kompulsywnego antyfaszysty, Stewarta Home'a. Nagminnie zdarza się też mylenie Narodowego Anarchizmu z Autonomicznymi Nacjonalistami (czyli w większości narodowymi socjalistami pod przykrywką czarnego bloku). Mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, że w NA nie ma jednej wykładni. Ktoś przeczyta słowa Troya Southgate'a, rasowego separatysty i wkłada je w usta innym przedstawicielom ruchu, ponieważ 'jesteście razem'. Tylko że tu zupełnie nie o to chodzi. Niema jednej idei. N-AM jest pomostem miedzy różnymi osobami które wcale nie muszą się zgadzać. Choć sam jestem zwolennikiem społeczeństwa otwartego, nie spotkałem się z żadną kontrą ze strony Troy'a. Są inne płaszczyzny na których możemy współpracować bezkolizyjnie. Koncepcja zakładania społeczności rządzących się własnymi zasadami i współpracy, gdzie to możliwe, zdaje się być logiczną kontynuacją indywidualnych wyborów. W dobrze zintegrowanych społecznościach wielokulturowych i wieloetnicznych też pojawiają się separatyści. Moim zdaniem lepiej dla całości, gdy mieliby oni szanse założenia własnej grupy i funkcjonowania na swoich zasadach aniżeli mieliby rozbijać już istniejącą od środka. Na marginesie dodałbym jeszcze, że większość osób związanych z NA, z którymi miałem do czynienia, nie uważa się za członków ruchu, lecz sympatyków. Wyrażają chęć współpracy, a nie podporządkowania, co wydaje mi się całkiem zdrową tendencją wśród anarchistów.

To co dziś uchodzi za anarchizm to to typowa spacyfikowana subkultura tekstylna, która nie stanowi żadnego zagrożenia (wbrew temu jak lubi sama się przedstawiać). W dobie wolności słowa niech jednym z przykładów będzie to iż takie CIA (Centrum Informacji Anarchistycznej) i inne im pokrewne strony swobodnie przechodzą tzw. filtry rodzicielskie, podczas gdy Nacjonalista.pl jest blokowany nawet za granicą. Czy to dlatego, że dzisiejszy anarchizm jest dla dzieci?

Opowiadanie, że miejsce wszelkiej maści anarchizujących jednostek jest po lewej stronie barykady brutalnie upraszcza sprawę, pomijając subtelności i kontekst historyczny. Nie tylko niektórzy z praojców anarchizmu mieli niewiele wspólnego z aktualną nową lewicą, wręcz świadomie omija się tu niewygodne a jakże łatwe do odnalezienia historyczne fakty o relacjach przejmującej władzę lewicy z jakimkolwiek elementem niepopierającym jedynie słusznej linii.

Historycznie nie można też zapomnieć o tym, że jak mówią - dzisiejsi konserwatyści bronią wartości wywalczonych przez wczorajszych rewolucjonistów. Wbrew pozornej stałości ciężko jest nakreślić jeden obraz, jeden schemat wartości dla ruchów po jednej i po drugiej stronie spektrum. Pomimo (a może i z powodu) zaciekłych sporów, meandrują i przenikają się wzajemnie jak rzeka, zastępując się w pewnych kwestiach. Tak powstają z pozoru egzotyczne twory jak narodowy bolszewizm, nacjonalistyczni komuniści, włoscy faszyści spod znaku Casa Pound pomagający ludności w Afryce lub Kambodży, czy wreszcie – Narodowy Anarchizm. Osobiście nie chodzi mi o budowanie granic tego czym on jest a czym nie, bądź czym bywa. Tak wiele jest mariaży jak wielu jest ludzi świadomie i indywidualnie dokonujących wyborów z już istniejącego wielowiekowego bogactwa myśli społecznej. Powstaje pytania czy w tej zatomizowanej masie da się nakreślić jakieś części wspólne i na ich podstawie zacieśniać współpracę?

Strategia 'lewej strony' aby zagadnienie demonizować, bądź ignorować, może na dłuższą metę okazać się niewypałem. Konsekwentne podążanie tą drogą podnosi ryzyko tego, że inni użyją go jako trampoliny do osiągnięcia swoich celów, które mogą być nam zupełnie nie na rękę. Można oczywiście wszystko skwitować stwierdzeniem, że to tylko kolejna nowa moda, kanarek który nie przetrzyma zimy. Tylko, że to nie jest wymyślanie prochu, a raczej odkurzenie paru zapomnianych (bądź zamiecionych pod dywan) aspektów tego nurtu. Krytyczne spojrzenie w przeszłość może dać nam całkiem konstruktywne i aktualne odpowiedzi. O ile nadszedł właściwy czas.

Zainteresowanych odsyłam do anglojęzycznego forum N-AM na facebooku, antologii wydawanych przez Black Front Press oraz audycji radiowych Keitha Prestona - Attack the System.

ggreen


-----------------------------------------------
OFFICIAL LINKS
* Facebook: National-Anarchist Movement Central Group (N-AM)
* Facebook: National-Anarchist Earth & Animal Activism Network
* Facebook: National-Anarchist Permaculture Information Network
* Facebook: National-Anarchist Survivalist and Preparedness Circle
* Facebook: National-AnarchistFrance
* Facebook: National-Anarchist Spanish Speaking Resistance
* Contacts: N-AM Links



...